Pytany o to, czy żałuje swojego zachowania, odpowiedział:
Najnowsze wiadomości z kraju
Agresywny demonstrant żali się „Wylała się na mnie fala hejtu przez moje żydowskie pochodzenie”
Przypomnijmy – chodzi o sytuację z końca lipca 2018 roku. Do sieci trafiło nagranie stacji TVP Info, na którym jeden z uczestników demonstracji zachowuje się agresywnie w stosunku funkcjonariuszy policji. Krzyczy w ich kierunku „ZOMO”, skacze, popycha. Początkowo przez opozycje puszczono fake news, iż jest to drugoplanowy aktor TVP Wieczysław Skidan. Szybko jednak ujawniono, że to nie on, a właśnie Michał Modlinger jest „agresywnym demonstrantem”. Mężczyzna jest spokrewniony z byłym szefem „Teleexpressu” Bernardem Modlingerem oraz stalinowskim prokuratorem Jerzym Modlingerem.
W wywiadzie dla oko.press „agresywny demonstrant” przyznał się, iż to on jest uczestnikiem atakującym policjantów. Jak sam jednak dodał „Jestem na piątym roku na wydziale operatorskim w szkole filmowej w Łodzi. Zależy mi, żeby kojarzono mnie jako operatora filmowego, a nie jako awanturnika. Oczywiście nie chodzi o to, żeby odcinać się od tego, że nie popieram obecnego rządu.”
Michał Modlinger żali się dziennikarzom portalu, że spadła na niego fala ogromnego hejtu. Według niego głównym powodem jego problemów ma być…żydowskie pochodzenie.
–Wylała się ogromna fala hejtu na mnie, podobna do wcześniejszej pod artykułami o Wiaczesławie Skidanie . Tym razem problemem jest nie pochodzenie ukraińskie tylko moje pochodzenie żydowskie. Czytałem komentarze, że dla takich, jak ten skaczący osobnik, może komory gazowe powinny dalej obowiązywać. Wiadomo, to internet, ale czytanie tego rodzaju komentarzy jest przykre. Wyroków śmierci mam już kilka, obietnic pobić i wyzwisk od ubeków kilkadziesiąt. – mówił
W dalszej części wywiadu uczestnik manifestacji z 26 lipca potwierdza, iż jego dziadek był oficerem w okresie komunizmu w Polsce, ale nie powinno się go z tym łączyć, ponieważ nie znał dziadka. Opowiedział też o przedstawionych zarzutach, którymi są używanie przemocy lub groźby bezprawnej w celu zaniechania prawnej czynności służbowej oraz używanie słów uważanych powszechnie za obraźliwe . Odniósł się także do dozoru policyjnego, jaki na nim ustanowiono.
–To bardzo dziwna sytuacja. Teoretycznie dlatego, że sam nie stawiłem się w prokuraturze. Ale to nieprawda. Skontaktowałem się z mecenasem Jarosławem Kaczyńskim 28 lipca, dwa dni po manifestacji. Wspólnie zdecydowaliśmy, że sam się ujawnię. W sobotę 30 lipca mecenas zadzwonił na policję i powiedział: “człowiek, którego państwo szukają, jest moim klientem” i poprosił o umówienie mnie na przesłuchanie na następny tydzień. Powiedzieli, że nie ma problemu. – mówił dziennikarzowi oko.press
Modlinger tłumaczył też swoje zachowanie na demonstracji. Jego zdaniem zareagował tak z powodu zachowania policji wobec uczestników protestu.
–Zobaczyłem, że są traktowani moim zdaniem przemocowo i nieproporocjonalnie. Te osoby wcale się nie wyrywały, a zostały potraktowane, jakby chciały uciec. – mówił, a następnie opowiedział o tym, iż jedną z zatrzymanych osób był jeden z nauczycieli w jego byłej szkole. To miało wytworzyć w nim impuls do działania – Tak. To było działanie emocjonalne. Może nie miało większego sensu, ale ponieważ widziałem, że są osaczeni i szukają pomocy, uznałem, że to najlepszy pomysł. Ale nie udało mi się to. Wtedy jeden z policjantów powiedział do mnie: “wypierdalaj”. Co mnie dodatkowo zdenerwowało.
Na pytanie dziennikarza portalu, dlaczego jego reakcja była tak gwałtowna, Michał Modlinger podał dwa powody. Podpisanie przez prezydenta ustawy o sądownictwie, która jego zdaniem nie powinna zostać podpisana oraz „niewłaściwe traktowanie demonstrantów”. Policja miała użyć gazu wobec uczestników demonstracji, a samo używanie określeń typu „ZOMO” nastąpiło po ich interwencji.
–Moim zdaniem określenie ich jako ZOMO było adekwatne i odpowiednie do sytuacji – mówił dalej – moim zdaniem nie naruszyłem nietykalności cielesnej funkcjonariuszy.
–Żałuję tego, że kierowałem swoje żale w kierunku policjantów stojących w pierwszym rzędzie, chociaż oni sami mogli nie mieć nic wspólnego z zatrzymaniem. Tego, że skierowałem je personalnie do nich. To było nieodpowiednie. Ale samego protestu nie żałuję. Kiedy jako obywatel widzę, że inni demonstranci są traktowani niezgodnie z prawem, mam wręcz obowiązek moralny wyrazić jakoś niezgodę.
Na sam koniec wyraził swoją obawę o przyszłość zawodową, że po takim zachowaniu nikt nie będzie chciał go zatrudnić jako operatora filmowego.
JD/ oko.press