Naukowcy z Uniwersytetu w Chicago ustalili na podstawie zdjęć satelitarnych, że Afgańczycy niszczą bezcenne stanowiska archeologiczne. Wcześniej rząd Talibów twierdził, że nie będzie na to pozwalał.
Afganistan, z racji swojej długiej i bogatej historii, jest bardzo ważnym państwem dla archeologów. Naukowcy z Centrum Zachowania Dziedzictwa Kulturowego Uniwerystetu w Chicago znaleźli w tym państwie aż 29 tysięcy stanowisk archeologicznych – starożytnych osad, które mogą pamiętać epokę brązu, fortec, karawanserajów czy systemów irygacji. Większość z nich znaleziono w północnym regionie Balkh, który 2 tys. lat temu był najludniejszą i najbogatszą częścią Afganistanu.
Oglądając zdjęcia satelitarne naukowcy zauważyli jednak niepokojące zjawisko. W 2018 roku zaczęły pojawiać się na nich żółte kropki, które ich zdaniem są buldożerami. Na późniejszych zdjęciach widać wyrównaną ziemię, która jest pokryta dziurami. Ich zdaniem Afgańczycy równają te miejsca buldożerami, by potem prowadzić tam poszukiwania skarbów. Dla archeologów to ogromny problem, bowiem przy wykopaliskach ważne są nie tylko same wykopane artefakty, ale także to, gdzie je znaleziono, na jakiej głębokości, resztki budowli itp. Naukowcy zauważają, że wiele zrujnowanych w ten sposób stanowisk było na bardzo wczesnym etapie badań, więc nigdy już nie poznamy prawdy, którą mogły zapewnić ekspertom od wykopalisk.
Skala zjawiska jest zatrważająca. Naukowcy ustalili, że w latach 2018-2021 zdewastowano aż 162 starożytne osady. Działo się to za poprzedniego rządu, ale ten był słaby i nie miał pełnej kontroli nad niektórymi rejonami kraju, zwłaszcza nad północą, która jako pierwsza padła ofiarą Talibów. Ich poprzedni rząd oburzył świat, gdy w 2001 roku wysadził w powietrze mające 1500 lat posągi Buddy w Bamianie, największe stojące posągi Buddy na świecie. Po ponownym przejęciu władzy obiecywali, że będą dbać o dziedzictwo historyczne kraju. Naukowcy twierdzą, że od czasu przejęcia przez nich władzy zdewastowano już 37 kolejnych osad.
Nikt nie wie, kto stoi za tymi „wykopaliskami”. Profesor Gil Stein, szef Centrum, powiedział BBC, że podejrzewa, że stoją za tym bogaci Afgańczycy, których stać na wynajęcie ciężkiego sprzętu budowlanego, i którzy chcą się wzbogacić na sprzedaży znalezionych artefaktów. Jego zdaniem są później szmuglowane przez Iran i Pakistan do Europy, Ameryki Północnej i wschodniej Azji. Część z nich jego zdaniem może trafić na aukcje i do muzeów, ale bez wiedzy archeologicznej, którą dają wykopaliska, ich wartość historyczna jest dużo mniejsza.
„Gdy o tym słyszę, czuję, jakby moja dusza umierała” – powiedział BBC pracownik naukowy Uniwersytetu Cambridge Reza Huseini. On sam urodził się w Balkh i w młodości pomagał dokumentować stanowiska archeologiczne w Afganistanie, w tym te, które zostały zdewastowane. Powiedział BBC, że w tym kraju nikt nie mógł prowadzić badań archeologicznych bez zgody lokalnych kacyków i milicji. Dodał, że takie „wykopaliska” zdarzały się tam już przed 2009 rokiem, gdy opuścił ten kraj, i widział je na własne oczy. „Dla nich wartość historyczna nie jest ważna, kopią i niszczą by zobaczyć, co uda im się znaleźć” – stwierdził.
Sami Talibowie twierdzą, że nie ma żadnego problemu. Wiceminister informacji i kultury Atiqullah Azizi powiedział, że dostali zdjęcia dokumentujące tę dewastację, ale wysłani na miejsce urzędnicy nie potwierdzają, że ma miejsce, a bezpieczeństwa stanowisk pilnuje 800-osobowy oddział. „Mogę was zapewnić, że nie było ani jednego incydentu w żadnym z tych miejsc” – powiedział. Ministerstwo obrony dodało także, że we wrześniu aresztowali trzy osoby, które próbowały wywieźć z kraju artefakty – posągi, mumie, miecze, księgę i złotą koronę – o szacowanej wartości 27 milionów dolarów, które po ich aresztowaniu oddano do muzeum narodowego Afganistanu. Naukowcy nie mają pojęcia, dlaczego reżym Talibów wypiera się tego problemu, ale twierdzą, że ich dowody nie pozostawiają wątpliwości, że to zjawisko ma miejsce.