Funkcjonariusze straży miejskiej, którzy opiekują się osobami w kryzysie bezdomności, często są przez nich nazywani „dobrymi duchami”. Strażnicy troszczą się o nich, dbają o ich zdrowie. Tak było również w przypadku ciężarnej w kryzysie bezdomności, która „mieszkała” z partnerem pod betonową wiatą przy Myśliborskiej w Warszawie.
Nieosłonięta po bokach betonowa wiata to nie miejsce dla ciężarnej kobiety. Nic dziwnego, że strażnicy miejscy, którzy wiedzieli, że bezdomna jest w ciąży, niepokoili się o stan jej zdrowia. Sytuacja była poważna: 26-letnia kobieta była w połowie listopada w szpitalu, gdzie z przyczyn medycznych poród miał być przyspieszony, ale nie doszło do tego, ponieważ wypisała się na własne żądanie. Rankiem 7 grudnia funkcjonariusze postanowili sprawdzić, jak czuje się ciężarna.
W miejscu, w którym zwykle przebywała, zastali ją leżącą pod starymi kołdrami. Mimo że jej twarz była blada i opuchnięta, kobieta twierdziła, że czuje się dobrze, dziecko się rusza, a więc nie potrzebuje pomocy lekarskiej. Mimo to strażnicy poprosili o pomoc ratowników z karetki, która stała właśnie w pobliżu, przy Myśliborskiej. Medycy po badaniu stwierdzili, że kobieta powinna zostać natychmiast przewieziona do szpitala, ale ta odmówiła.
Po długich rozmowach jednak ustąpiła, ale postawiła warunek, że pojedzie z nią konkubent. Karetka nie mogła zabrać mężczyzny, a więc aby nie narażać kobiety na dodatkowy stres, strażnicy zdecydowali się przewieźć go do szpitala radiowozem. Ponieważ 43-latek był również bezdomny, nie miał ciepłej odzieży, jeden ze strażników podarował mu część garderoby i okrył go kocem termicznym. W drodze do szpitala strażnicy ustalili, że pracujący w tym rejonie streetworkerzy otrzymali już z właściwego sądu rodzinnego decyzję o udzieleniu kobiecie pomocy medycznej, nawet jeśli nie wyrazi ona na to zgody. Interwencja funkcjonariuszy uchroniła ją więc od niepotrzebnych stresów. Jest nadzieja, że dziecko przyjdzie na świat w cywilizowanych warunkach.