Marianna Schreiber nagrała hip-hopowy kawałek, w którym rozprawia się z systemem. Cóż, w zasadzie nic więcej nie da się o jej dziele napisać. Oczywiście można cytować fragmenty tekstu, można analizować warstwę muzyczną, ale… naprawdę nie ma sensu tego robić. Jednocześnie nie wypada po prostu wkleić linka do samej piosenki, jeśli chce się traktować Czytelników poważnie. A przecież my chcemy. Naprawdę! Jednocześnie nie możemy przegapić takiej szansy, żeby zapoznać Państwa z twórczością, która mogłaby stanąć w podparyskim Sevres, gdyby komuś przyszło do głowy pokazać, jak nie należy robić muzyki.
Przypomnijmy. Piękna żona ministra i sekretarza Rady Ministrów Łukasza Schreibera z wykształcenia jest pedagogiem, z zamiłowania fotomodelką, a z zemsty politykiem. W 2021 roku wzięła udział w popularnym programie TVN „Top Model”, gdzie jurorzy – m.in. modelka Joanna Krupa i fotograf Marcin Tyszka – docenili jej odwagę i zaprosili do kolejnego etapu. Od tego czasu kariera Marianny pędzi niczym kolej transsyberyjska i nie zatrzymuje się nawet na chwilę. No dobrze, wystarczy. Słuchacie na własną odpowiedzialność:
Polityczny dramat
tutaj ciąg dalszy👇https://t.co/x8EUvqrZln pic.twitter.com/L77vwJrKi2— Marianna Schreiber (@MSchreiberM) October 4, 2022
Dla równowagi chcielibyśmy teraz zaproponować przesłuchanie czegoś normalnego, ale nie mamy złudzeń, nie da się przywrócić równowagi po czymś takim. Ktoś kiedyś napisał, że do każdej płyty Leonarda Cohena powinno się dołączać antydepresanty. Nie wiemy, co powinno się dokładać do kawałków Marianny Schreiber, ale wiemy, że tej muzyki nie powinno się puszczać nigdy, nikomu. No, może orkom Putina. Choć nie wiemy co na to konwencje genewskie, lepiej nie sprawdzać. Tak, wiemy, wiemy, jesteśmy hipokrytami, bo przecież właśnie nakręcamy jej oglądalność.
Ale Bóg nam świadkiem, robimy to wbrew sobie i ku przestrodze. Słuchamy i wierzmy, że tam przecież coś być musi, coś być musi, do cholery, za zakrętem.