Rozwój polskich portów i polskiego transportu wodnego od lat jest solą w oku naszych zachodnich sąsiadów. Protestowali, kiedy rozpoczęła się budowa tunelu do Świnoujścia, który ma połączyć wyspę Uznam z polską siecią drogową, protestują także teraz, kiedy coraz realniejszych kształtów nabiera budowa portu kontenerowego na wyspie.
„To gigantyczny projekt, który zagraża naszej egzystencji” – żali się w rozmowie z tygodnikiem „Die Zeit” Laura Isabelle Marisken, burmistrz gminy Ostseebad Heringsdorf na Uznamie. A na sprawę zwraca uwagę także polskojęzyczny portal niemieckiej telewizji Deutsche Welle.
Według władz gminy budowa terminala negatywnie wpłynie na ruch turystyczny na wyspie przez co prace mogą stracić osoby żyjące właśnie z turystyki. To wygodne tłumaczenie, choć problem jest dużo bardziej złożony. Port kontenerowy w Świnoujściu ma sprawić, że miasto stanie się jednym z większych ośrodków przeładunkowych na Bałtyku – przepływać ma przez niego około 2 milionów kontenerów rocznie, co zapewni polskiej miejscowości gigantyczne zyski, a i podniesie znaczenie Polski w roli transportowego huba Europy. To z kolei nie podoba się niemieckim portom, które już dzisiaj zaczynają przegrywać rywalizację z dużo tańszymi Gdynią i Gdańskiem, a wkrótce dojdzie jeszcze konkurencja ze strony Elbląga, który dzięki przekopowi Mierzei Wiślanej, ma szanse stać się nowym polskim oknem na świat.
– Niemcy chcą storpedować tę inwestycję, bo to narusza ich interesy, szczególnie Meklemburgii i Pomorza Przedniego jako pewnego – poprzez Morze Bałtyckie – “okna na świat”. Interesy związane z portem w Rostocku. A te wszystkie pozostałe argumenty o przyrodzie, hotelarzach to jest tylko budowanie narracji, budowanie sojuszy, żeby większą grupą uderzyć w polski projekt – mówił nie tak dawno na antenie Radia Szczecin, dr Grzegorz Chocian, prezes Fundacji Konstruktywnej Ekologii Ecoprobono.
Jak podaje DW, rząd Meklemburgii-Pomorza Przedniego jeszcze w lutym zwrócił się do Polski z prośbą o włączenie strony niemieckiej w proces zatwierdzania planów budowy portu w Świnoujściu. Przypomnijmy, że to ten sam kraj związkowy, który tak ochoczo współpracował z Rosją w sprawie budowy Nord Stream II, a którego władze powołały fundację finansowaną z petrorubli Gazpromu.
Teraz premier Meklemburgii-Pomorza Przedniego ma związane ręce, bo po rosyjskiej inwazji na Ukrainę kolejne utarczki z Warszawą byłyby bardzo źle widziane przez opinię publiczną. Tym bardziej, że wojna pokazała, jak ważne dla bezpieczeństwa europejskiego są polskie porty. To przez nie m.in. płynie dziś ukraińskie zboże, które nie może być transportowane przez Morze Czarne.