Alec Baldwin stwierdził w głośnym wywiadzie, że nie pociągnął za spust swojego rewolweru kiedy padł z niego strzał, który zabił Halynę Hutchins. Prowadząca tę sprawę prokurator okręgowa Santa Fe uważa, że może mówić prawdę.
Głośny wypadek miał miejsce 21 października zeszłego roku na planie niskobudżetowego westernu Rust. Znany z niechęci do broni palnej Baldwin ćwiczył dobywanie swojego rewolweru – reprodukcji Colta kalibru .45 produkcji włoskiej firmy Pietta – kiedy padł z niego strzał. Kula uderzyła w pochodzącą z Ukrainy operator filmową Halynę Hutchins i w reżysera Joela Souzę. Kobieta zmarła wkrótce potem.
Jakiś czas po tym incydencie Baldwin udzielił głośnego wywiadu telewizji ABC w którym stwierdził, że nie pociągnął za spust kiedy padł strzał. Prowadząca tę sprawę Carmack-Altwies powiedziała portalowi Vanity Fait, że kompletnie nie zna się na broni palnej i początkowo uznała, że to bez sensu i aktor kłamie, ale zaciekawiło ją to na tyle, że postanowiła to sprawdzić. Poprosiła więc jednego ze śledczych, aby przyniósł jego broń do biura. Po podwójnym sprawdzeniu, że broń jest rozładowana, zaczęła z nią eksperymentować. Teraz twierdzi, że Baldwin mógł mówić prawdę, bo kurek tego rewolweru da się odciągnąć tak, że ten bez dotykania spustu uderzy w spłonkę pocisku.
Problem w tym, że jej teoria została już wcześniej sprawdzona przez osoby, które faktycznie znają się na broni palnej. Colt .45 to rewolwer typu Single Action, w którym kurek trzeba odciągnąć przed oddaniem każdego strzału. W połowie jego ruchu jest jednak łapany przez dźwignię spustu, co służy do jego przeładowania. Jeżeli Baldwin odciągnąłby kurek poza ten punkt i wypuścił go z palców, to zatrzymałby się w nim i nigdy nie uderzył w pocisk. Gdyby wypuścił go przed nim, to nie miałby dość siły aby zdetonować spłonkę.
W teorii jest możliwe, że spłonka w pocisku, który zabił Hutchins, była uszkodzona i lekkie uderzenie iglicy sprawiło, że wybuchła. To jednak sprawdzi dopiero analiza wykonana przez FBI. Na razie nie wiadomo kiedy zostanie zakończona. Eksperyment Carmack-Altwies nie był oficjalnie częścią śledztwa i na razie nie wiadomo jak wpłynie na ewentualne zarzuty które usłyszy aktor i inne osoby zamieszane w tę tragedię.