Departament Stanu USA pochwalił się, że udało się wyciągnąć z Afganistanu Amerykankę i trójkę jej dzieci. Organizatorzy ich ucieczki twierdzą, że to kłamstwo i że nie otrzymali z jego strony żadnej pomocy.
Wbrew licznym zapewnieniom administracja Bidena zakończyła ewakuację z Afganistanu zanim udało się wyciągnąć z tego kraju wszystkie osoby, które są zagrożone ze strony Talibów. Nie zdążyli wyciągnąć nie tylko Afgańczyków, którzy z nimi współpracowali z amerykańskimi siłami zbrojnymi, ale nawet obywateli USA. Administracja Bidena przyznała, że zostawili między 100 a 200 Amerykanów, ale przedstawiciele organizacji pozarządowych, które na własną rękę próbują ich ratować, twierdzą, że takich osób jest więcej.
W poniedziałek urzędnicy Departamentu Stanu ogłosili, że „USA ułatwiły bezpieczny wyjazd czterech obywateli USA z Afganistanu drogą lądową” i pracownicy ambasady w jednym z ościennych państw byli obecni podczas ich przybycia. Chodziło o kobietę o imieniu Mariam i trójkę jej dzieci. Osoby, które pomogły jej w tej ucieczce, twierdzą jednak, że Departament Stanu nie miał z nią nic wspólnego i teraz próbuje sobie przywłaszczyć cudze zasługi.
Po porażce amerykańskiej rządowej ewakuacji wiele organizacji pozarządowych na własną rękę pomaga wyciągać z kraju pozostawionych w nim na łasce Talibów Amerykanów i ich sojuszników. Jedna z nich jest prowadzona przez Coriego Millsa, któremu pomaga grupa weteranów. Mariam postanowili pomóc gdy powiedział im o niej republikański kongresman Ronny Jackson. Ekipa Millsa początkowo próbowała dostarczyć ją na lotnisko jeszcze w trakcie ewakuacji, aby mogli odlecieć z kraju na pokładzie jednego z wojskowych samolotów. Rodzina Mariam miała dostawać informacje od Departamentu Stanu zachęcające ich do przybycia, ale każda próba kończyła się niepowodzeniem i byli zatrzymywani przez posterunki Talibów. Podczas ostatniej jeden z Talibów miał przystawić jej pistolet do głowy i zagrozić, że jeśli spróbuje jeszcze raz, to zostanie przez nich zastrzelona. Wkrótce potem Talibowie zaczęli o nią wypytywać mieszkańców Kabulu. Ekipa Millsa postanowiła więc ewakuować z miasta.
Drugim planem było umieszczenie ich na pokładzie jednego z wyczarterowanych samolotów na lotnisku w Mazar-i-Szarif. Te samoloty jednak jak na razie nie wystartowały. Przedstawiciele organizacji które je wynajęły obwiniają o to Departament Stanu. Twierdzą, że władze ościennych państw, do których miały odwieźć uchodźców, nie chcą się zgodzić na ich lądowanie zanim takiej zgody nie wyda Departament Stanu, a jego urzędnicy zasłaniając się różnymi pretekstami nie chcą jej wydać. Ostatecznie zdecydowano więc, że rodzina Mariam zostanie zabrana drogą lądową do jednego z ościennych państw. Nie ujawniono o które państwo chodzi aby nie „spalić” potencjalnej drogi ewakuacji. Nie było to łatwe i kilka pierwszych prób okazało się nieudane, ale w poniedziałek udało im się przekroczyć granicę. W ostatniej chwili – tuż po ich przejściu Talibowie ustawili na tej trasie swój posterunek.
Zapytany o całą sprawę rzecznik prasowy Departamentu Stanu powiedział, że asystowali im w tej ucieczce. Mieli dawać im wskazówki i pracować nad zapewnieniem im bezpiecznego przejścia. Mills stwierdził jednak, że to „absolutny nonsens”. Powiedział telewizji Fox News, że rodzina Mariam wielokrotnie prosiła Departament Stanu o pomoc, ale nigdy jej nie otrzymała, a teraz jego urzędnicy próbują przypisać sobie zasługi. Inne źródła mające wiedzę o tej operacji potwierdziły anonimowo jego słowa. „To próba ratowania twarzy przez administrację, z powodu wszystkich Amerykanów których zostawili. To kobieta z trójką dzieci, od dwóch do piętnastu lat. I nie zrobili nic, żeby to przyspieszyć” – powiedział Mills – „Ale w ostatniej chwili pojawili się wysoko postawieni urzędnicy w Departamencie Stanu, którzy próbują przypisać sobie zasługi i mówią „patrzcie co zrobiliśmy”.
„Jedyną rzeczą w jakiej administracja Bidena zdaje się być dobra jest klepanie się po plecach za tragicznie wykonaną pracę. Ta administracja zostawiła mieszkańców mojego okręgu wyborczego i teraz kłamią o swojej roli w ich wyciągnięciu” – skomentował kongresman Jackson – „Departament Stanu przez dwa tygodnie nie zrobił dla nich nic oprócz narażania ich na niebezpieczeństwo”. Dodał, że wie o tym bo jego biuro od początku próbowało ich wyciągnąć. Ujawnił, że dopiero, kiedy Mills i jego ludzie odstawili ich w bezpieczne miejsce, Departament Stanu okazał pomoc załatwiając im wizy turystyczne.