Dziennikarze Polskiej Agencji Prasowej porozmawiali z mieszkańcami przygranicznej miejscowości Usnarz Górny i pobliskich Krynek. Ci powiedzieli im wiele ciekawych rzeczy o koczujących po drugiej stronie granicy uchodźcach.
Przede wszystkim mieszkańcy zdradzili, że kryzys na granicy trwa dłużej niż interesują się nim media i politycy opozycji. „Zaczęło się tak z miesiąc temu. Co chwilę ktoś opowiada, że widział jakichś imigrantów” – powiedział im anonimowo jeden z mieszkańców Krynek – „Wcześniej tak nie było. Może jacyś pojedynczy ludzie, co ich zaraz straż graniczna wyłapała”.
Ten sam mieszkaniec dodał, że „uchodźcy” nie koczują w pobliżu granicy przez cały dzień. „Panie, tam co i rusz można znaleźć plecaki, torby a nawet jakieś stare kurtki” – stwierdził wskazując na pobliskie pole kukurydzy – „Siedzą tam do wieczora i czekają. Potem podjeżdżają po nich jacyś ludzie samochodami na niemieckich numerach”.
Inni mieszkańcy twierdzą, że napotykali imigrantów także po polskiej stronie. Jeden z mężczyzn stwierdził, że spotkał jakiś czas temu dwóch młodych śniadych mężczyzn gdy poszedł na grzyby. Byli spokojni i dawali mu na migi do zrozumienia, że są głodni, ale nie miał przy sobie nic do jedzenia. Inny rolnik z Usnarza Górnego twierdzi, że kilkanaście dni temu za wsią siedziała grupa osób wyglądająca na nielegalnych imigrantów. „Nie wiem co się później z nimi stało” – powiedział – „Pewnie ich pogranicznicy zgarnęli”.