Czekający na egzekucję seryjny morderca zmarł w szpitalu

Seryjny morderca Joseph Edward Duncan siedział w celi śmierci federalnego więzienia. Nie doczekał jednak egzekucji, zmarł wcześniej w szpitalu.

W maju 2005 roku policja z hrabstwa Kootenai w Idaho odnalazła zwłoki Brendy Groene, jej partnera i ich trzynastoletniego syna. Dwójka ich pozostałych dzieci, 8-letnia Shasta i 9-letni Dylan, zaginęła. Kilka tygodni później policja złapała go w restauracji w towarzystwie dziewczynki. Ta zeznała, że powiedział jej, że odwiezie ją do ojca, nie wiedziała, że on już nie żyje. Wkrótce potem policjanci odnaleźli zwłoki jej brata.

Duncan trafił do więzienia. Kiedy w nim siedział śledczym udało się połączyć go z niewyjaśnionymi morderstwami chłopca z Kalifornii i dwójki dzieci z Seattle. Mężczyzna w wieku 17 lat usłyszał wyrok 20 lat więzienia za zgwałcenie dziecka, jednak w 1994 roku wypuszczono go warunkowo. W 1997 aresztowano go ponownie za złamanie warunków zwolnienia. Władze podejrzewały, że w trakcie przebywania na zwolnieniu zabił te dzieci, chociaż tylko w Kalifornii mieli wystarczająco silne dowody aby postawić mu zarzuty.

Łącznie za wszystkie swoje zbrodnie Duncan został skazany na sześć wyroków dożywotniego więzienia przez sądy stanowe w Kalifornii i Idaho i trzy kary śmierci przez sąd federalny. Trafił do celi śmierci więzienia Terre Heute.

W zeszłym roku zdiagnozowano u niego glejak wielopostaciowy, złośliwy nowotwór mózgu. W październiku przeszedł operację ale odmówił leczenia. Dawano mu do roku życia. Przedstawiciele więzienia w Terre Heute poinformowali, że zmarł w niedzielę w pobliskim centrum medycznym, miał 58 lat. „Chociaż chciałbym zobaczyć jego egzekucję, wiedza o tym, że stoi teraz przed Bogiem i odpowiada za to, co zrobił mojemu synowi i straszne zbrodnie, które popełnił innym, to prawdziwa sprawiedliwość” – skomentował w oświadczeniu ojciec zamordowanego przez niego chłopca z Kalifornii.