Prokurator z Pensylwanii David Freed złożył rezygnacje. Jako pierwszy rozpoczął śledztwo w sprawie oszustw wyborczych.
Freed startował w 2012 roku z nominacji Partii Republikańskiej w wyborach prokuratora generalnego Pensylwanii ale przegrał z kandydatem Demokratów. W listopadzie 2017 Donald Trump nominował go na stanowisko prokuratora federalnego w jednym z sądów okręgowych w Pensylwanii.
Zrobiło się o nim głośno w e wrześniu. Ogłosił wtedy, że jego biuro przy współpracy z FBI rozpoczyna śledztwo w sprawie wyrzuconych głosów korespondencyjnych. W jednej z komisji wyborczych znaleziono bowiem w koszu dziewięć głosów oddanych przez żołnierzy służących poza granicami USA. Siedem z nich było oddanych na Trumpa. Demokratyczna sekretarz stanu tłumaczyła się, że wyrzucono je przez pomyłkę i nie była to próba fałszowania wyborów.
Freed spotkał się wtedy z miażdżącą krytyką ze strony lewicy. Twierdzili, że nie powinien publicznie ogłaszać, że takie śledztwo się rozpoczęło, gdyż spowoduje to „teorie spiskowe” o uczciwości wyborów. Republikanie natomiast zaczęli się martwić o bezpieczeństwo oddawania głosów korespondencyjnych – dla wszystkich było już jasne, że w warunkach szalejących pandemii ten dotychczas niszowy sposób głosowania stanie się bardzo popularny.
Śledztwo w sprawie tych dziewięciu głosów okazało się czubkiem góry lodowej. Liczba odkrytych incydentów wyborczych – od wyrzuconych głosów, przez niewpuszczanie do komisji wyborczych republikańskich mężów stanu po rejestrowanie martwych osób na listach wyborczych – była w tym roku gigantyczna. Sam Trump i jego prawnicy rozpoczęli ponad 50 procesów wyborczych, te jednak niestety nie przyniosły zbyt wielkich efektów, zwykle sądy odmawiały w ogóle ich rozpatrzenia.
Teraz Freed poinformował, że składa rezygnację. Ze stanowiska odejdzie 1 stycznia. Nie podał powodów swojej decyzji.