Skandal! Niemieckie aktywistki urządzają nagonkę na dom Przyłębskich. “Chcemy, żeby poczuła strach”

Julia Przyłębską znalazła się na celowniku środowisk feministycznych i lewicowych wraz z wydaniem orzeczenia o niezgodności aborcji eugenicznej z Konstytucją RP. Portal OKO.press przeprowadził wywiad z “Dziewuchami z Berlina”, które chwalą się akcją wymierzoną przeciwko sędzi TK.

„Dziewuchy wykurzyły Przyłębskich z rezydencji w Berlinie” – materiał autorstwa Piotra Pacewicza przedstawia relację tzw. “Dziewuch z Berlina”, które urządziły prawdziwą nagonkę na rodzinę prezes Trybunału Konstytucyjnego. Aktywistkom udało się ustalić adres rezydencji ambasadora Polski w Niemczech, którym jest mąż sędzi, prof. Andrzej Przyłębski. Do pierwszego protestu doszło we wtorek.

–Chodziło o to, by Przyłębską zaskoczyć, postawić pod murem. Żeby poczuła strach, który czują w Polsce dziewczyny, kiedy robią test ciążowy i widzą te czerwone kreski, albo gdy lekarz USG mówi, że wie pani, dziecko nie jest zdrowe. Żeby wyrwać ją z poczucia bezpieczeństwa – tłumaczy jedna z aktywistek w rozmowie z Pacewiczem.

To jednak nie koniec. “Dziewuchy z Berlina” zaczęły roznosić po sąsiedztwie prezes TK ulotki tłumaczące dlaczego protestują. Przyłębska jest w nich określana jako “uzurpatorka, która przy pomocy sztuczek prawniczych oraz nielegalnych nominacji sędziowskich zasiadła na fotelu prezes TK” czy też jako “krwawa Julia”. Twierdzą również, ze kobieta “nie może wieść luksusowego życia w Niemczech, podczas gdy pozostawiła ojczyznę w płomieniach”.

Aktywistki uważają również, ze ich protest ma charakter ponadnarodowy dodając przy tym, iż zyskał on aprobatę zarówno berlińskich władz, jak i policjantów. “Dziewuchy z Berlina” przyznały też, że rezydencja Przyłębskich znajduje się pod stałą obserwacją ujawniając, że prezes TK wraz z mężem opuścili go 28 października i odwiedzili tylko raz – 31 października. Zaprzeczają jednak, aby ich stalkowały.