Na łamach “Gazety Wyborczej” ukazał się artykuł, w którym autorka skupia się na analizie przyczyn kolejnej wyborczej porażki Platformy Obywatelskiej. Dziennikarka nie szczędzi słów krytyki pod adresem partii w swojej publikacji.
W materiale “GW” możemy się dowiedzieć, iż szefostwo PO już kilka lat temu dysponowało planami na kampanię prezydencką w 2020 roku. Ówczesny lider partii, Grzegorz Schetyna, deklarował nawet, iż jest z niego zadowolony, jednak nikt ostatecznie nie raczył z niego skorzystać. Według autorki artykułu władze największej opozycyjnej partii “wolały spędzać czas w oparach cygar, przy kieliszku czerwonego wina na V piętrze siedziby PO”. Dziennikarka zarzuca ugrupowaniu Budki, że ci nawet”nie potrafili wykorzystać młodych ludzi, którzy chcieli pomóc”.
-Nawet w akcję szukania mężów zaufania, którzy są obecni przy liczeniu głosów w komisjach, Platforma nie chciała się zaangażować. Zrobiła to zaledwie dzień przed upływem terminu zgłaszania kandydatur! – czytamy w “Gazecie Wyborczej”.
Autorka publikacji jest zdania, iż władze PO dopiero pod koniec kampanii wyborczej wzięły się w garść, jednak wtedy było już za późno. Wskazuje tutaj chociażby fakt, iż politycy partii dość długo unikali jakichkolwiek istotnych kontaktów z wyborcami. Tych natomiast miała zupełnie zniechęcić postawa Platformy. Dla kontrastu przyrównuje to z działaniami obozu Prawa i Sprawiedliwości, który dość często integrował się z własnym elektoratem. Za przykład podaje chociażby takie akcje jak wspólne śpiewanie pieśni narodowych czy festyny, pikniki, które autorka nazywa “patriotycznym disco-polo”, przy jednoczesnej umiejętności zaprezentowania sukcesów partii oraz wyliczeń błędów i kłamstw oponentów.
-Czy Platforma zaoferowała nieprzekonanym i niezorientowanym coś równie atrakcyjnego? W jakim miasteczku, w jakiej wsi ludzie – choćby zwolennicy, choćby wierni wyborcy – trzymali się z politykami PO za ręce i pląsali w poczuciu patriotycznego dobrego uczynku? – pyta dziennikarka “GW” – Wybory są świętem demokracji, ale tylko wtedy, jeśli między wyborami demokratyczne partie proszą wyborców o uwagę, a nie pozwalają się łaskawie popierać, bo im się głosy po prostu należą.