Jarosław Kaczyński stał się obiektem krytyki ze strony lewicy gdy zasugerował swego czasu, że nielegalni imigranci mogą przynosić do Europy choroby. Mieszkańcy Kanarów przekonali się na własnej skórze, że miał rację.
Jak donoszą lokalne media w niedzielę do wchodzącej w skład archipelagu Wysp Kanaryjskich wyspy Fuerteventura dotarła łódź z nielegalnymi imigrantami, która wyruszyła dzień wcześniej z zachodniej Sachary. Władze poddały jej pasażerów testom na koronawirusa. Okazało się, że z 39 aż 14 było chorych. Wcześniej na podobnych łodziach znajdowano zwykle jedną czy dwie chore osoby.
Sprawa jest bardzo poważna. Kanary bowiem dosyć dobrze przeszły przez pandemię. Łącznie odnotowano tam zaledwie 2379 infekcji, które kosztowały życie 161 osób, co jest świetnym wynikiem na tle reszty Hiszpanii i wielu państw Europy. Według danych hiszpańskiego ministerstwa zdrowia na wyspach znajduje się obecnie tylko 62 chorych na COVID-19, z czego tylko 9 przebywa w szpitalach. Od czterech dni nikt nie umarł a według najnowszej aktualizacji pojawiła się tylko jedna nowa infekcja.
Napływ chorych uchodźców może to zmienić. Panujące na ich łodziach warunki są bowiem idealne do rozprzestrzeniania się choroby. Łodzie te są bowiem zwykle załadowane do granic możliwości, na niektórych przypływa do wysp nawet po 50 uchodźców, którzy podczas trwającego nawet 4 dni rejsu są stłoczeni na małej powierzchni bez żadnych środków ochrony osobistej. Każda osoba przybywająca na Kanary jest poddawana obowiązkowym testom na koronawirusa, ale w wypadku uchodźców dotyczy to siłą rzeczy tylko tych, którzy dadzą się złapać.
Fakt, że u ich brzegów zaczęli się pojawiać uchodźcy z COVID-19, może mieć ogromne znaczenie dla mieszkańców wysp. W czasach przed pandemią odwiedzało ich bowiem rocznie około 12 milionów turystów a wpływy z tego stanowiły jedną trzecią ich PKB. Pandemia i związane z nią restrykcje, przez które światowy ruch turystyczny niemal zamarł, odbiły się więc mocno na lokalnej ekonomii. Jak najszybsze otwarcie wysp na turystów jest więc dla nich bardzo ważne, a to nie nastąpi jeśli na wyspach będą miały miejsce kolejne infekcje. Lokalny rząd już kilka razy zapowiadał, że zdrowie mieszkańców jest dla niego ważniejsze od gospodarki. Rząd w Madrycie zadecydował, że poszczególne regiony Hiszpanii będą mogły zrezygnować z restrykcji 21 czerwca, ale Wyspy Kanaryjskie jeszcze nie zdecydowały, czy skorzystają z tego prawa – jak donosi lokalna prasa nadal trwają intensywne debaty nad tym jak najlepiej zabezpieczyć się przed ewentualnym nawrotem pandemii.
Na ich korzyść działa to, że o ile sezon turystyczny na Kanarach trwa praktycznie cały rok, o tyle jego szczyt zaczyna się dopiero w październiku. Wtedy wielu mieszkańców Europy, zwłaszcza Niemiec i Wielkiej Brytanii, ucieka na wyspy przed jesiennymi chłodami. Oznacza to, że mają jeszcze trochę czasu na opanowanie sytuacji – ale każdy dzień zwłoki już teraz wiąże się z milionowymi stratami.