W tegorocznych wyborach prezydenckich weźmie udział 11 kandydatów. Sąd Najwyższy przychylił się do skargi jednego z nich.
Przed wyborami 10 maja udało się zarejestrować dziesięciu kandydatom. W związku z ich przełożeniem można było rejestrować kolejnych. Skorzystała z tego Koalicja Obywatelska, która podmieniła Małgorzatę Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego. PKW ogłosiła kilka dni temu, że na tym koniec zmian – poza Trzaskowskim w wyborach mieli wziąć udział tylko kandydaci, którzy zdążyli się zarejestrować przed 10 maja.
Czterech niedoszłych kandydatów zgłosiło skargi na tą uchwałę PKW. W piątek Sąd Najwyższy uwzględnił jedną z nich, złożoną przez Waldemara Witkowskiego z Unii Pracy. PKW odmówiła mu rejestracji bowiem część wymaganych 100 tysięcy podpisów zebrał przed 10 maja a część obecnie. SN uznał, że nie ma to znaczenia i skoro zebrał wymaganą liczbę podpisów, to PKW powinna go zarejestrować. Tym samym liczba kandydatów w tegorocznych wyborach wzrosła do 11.
Kolejne trzy skargi zostały odrzucone. Jedną z nich złożył Leszek Samborski reprezentujący powiązaną z Kongresem Nowej Prawicy partię Odpowiedzialność. Samborski twierdził, że PKW wyznaczając ostateczny termin zgłaszania podpisów na 10 czerwca do godz. 16:15 a nie do północy zbytnio skróciła przewidziane w Kodeksie Wyborczym terminy. SN zgodził się z tym zdaniem ale uznał, że skarga jest bezprzedmiotowa gdyż Samborski i tak nie miałby wystarczającej liczby podpisów nawet gdyby czas ich składania mijał o północy.
SN odrzucił również skargę Sławomira Grzywy, prezesa partii Sami Swoi. Grzywie nie udało się zebrać wymaganej ilości podpisów a SN stwierdził, że konstytucja nie przewiduje wyjątków od tego wymogu. Podobnie stało się ze skargą Piotra Stanisława Bakuna z partii Wolni i Solidarni. Bakun argumentował, że PKW powinna go zarejestrować go pomimo braku wymaganej liczby podpisów bo pandemia chińskiego koronawirusa oraz brak struktur i finansów uniemożliwiły mu ich zebranie na czas.