Były wiceprezydent USA, rywal prezydenta Donalda Trumpa w listopadowych wyborach Joe Biden oskarżył Trumpa o wykorzystywanie wojska “przeciwko Amerykanom”. Powtórzył kłamstwa telewizji CNN i lewicowego New York Timesa, które insynuowały, że przesłanką do użycia gazu łzawiącego i gumowych kul przeciwko protestującym była chęć zrobienia sesji zdjęciowej pod kościoła św. Jana.
Przypomnijmy tło zdarzeń, przez Amerykę przetaczają się właśnie protesty, których bezpośrednim powodem było zabicie przez policjanta w Minneapolis 46-letniego Afroamerykanina George’a Floyda.
Niemałą rolę w nakręcaniu spirali przemocy odgrywają aktualnie niechętne Trumpowi media, które relacjonują to, co dzieje się w USA w taki sposób, by celowo pogłębić kryzys w państwie. Dla wielu obywateli zabicie Floyda przez policję to nie odosobniony incydent, ale przykład systemowego przyzwolenia na przesadną agresję policji, szczególnie wobec osób czarnoskórych. Przeczą temu statystyki, które pokazują, że statystycznie więcej białych ginie z rąk amerykańskiej policji, niż czarnoskórych. Mimo to, z oczywistych powodów, Trump zapewnił w poniedziałek, że wszyscy Amerykanie są “słusznie oburzeni” zabójstwem Floyda. “Jestem sojusznikiem wszystkich protestujących pokojowo” – podkreślił. Potępił jednocześnie akty wandalizmu podczas protestów.
Relacja poniedziałkowych zdarzeń w Stanach Zjednoczonych pokazuje idealnie schemat manipulacji. Przekaz dnia ustalają media, które nie sprzyjają politykowi danej opcji. Tu zaczęło się od, wciąż trudnej do wyobrażenia w polskich warunkach, skrajnej i otwartej nagonki na Donalda Trumpa, który – wg Dona Lemona, redaktora CNN – “wypowiedział wojnę Ameryce”. Prześledźmy jednak wydarzenia w poniedziałkowy wieczór w sposób zgodny z chronologią.
Najpierw Donald Trump wezwał gubernatorów do wykorzystania oddziałów Gwardii Narodowej przeciwko wandalizmowi w trakcie protestów. Zapowiedział, że jeśli władze stanowe i miejskie nie zaprowadzą porządku, to do pomocy wezwie amerykańskie wojsko. Trzeba mieć świadomość tego, że wielu z tych, do których zwracał się Trump, to jego polityczni przeciwnicy, którzy wspierają Demokratów. Brzmi znajomo, kiedy przypomnimy sobie o protestach nakręcanych przez niektórych samorządowców w polskich miastach?
Zostawmy jednak Polskę i wróćmy do USA. Tak jak w poprzednie noce, protestujący w poniedziałkowy wieczór zgromadzili się na placu Lafayette’a przed Białym Domem. Tłum przy użyciu gazu łzawiącego rozproszono, po czym prezydent Trump wyszedł na chwilę przed położony naprzeciwko jego rezydencji episkopalny kościół św. Jana, w którym w niedzielę podczas zamieszek podpalono piwnicę.
W czasie przemówienia Trumpa CNN, który relacjonował zdarzenia, nieustannie zagłuszał słowa prezydenta buczeniem tłumu, który w tym czasie protestował przed Białym Domem. Ciężko było momentami zrozumieć, co mówi amerykański prezydent. Można to prześledzić na filmach, które wciąż są dostępne na stronach CNN.Ten mechanizm też widzieliśmy w Polsce, kiedy grupa wspierana przez Koalicję Obywatelską protestujących w Pucku zagłuszała przemówienie Andrzeja Dudy, korzystając z profesjonalnego nagłośnienia.
CNN idzie jednak znacznie dalej. Po przemówieniu Donalda Trumpa studio połączyło się z reporterem Donem Lemonem, który mówił:
– Otwórz oczy, Ameryko, otwórz oczy – mówił Lemon. I dodawał: – Chwiejemy się w stronę dyktatury, to jest chaos. Czy prezydent wypowiada wojnę Amerykanom? Co tu się dzieje? Mówi, że chce chronić pokojowych protestujących w tym samym czasie wysyła na ulice organy ścigania i wojsko, by popychali pokojowych protestujących, by byli agresywni wobec pokojowych protestujących?
Zwróćmy uwagę, słowa “pokojowi protestujący” padają w krótkiej wypowiedzi Lemona trzy razy. Jednocześnie, w czasie przemówienia Lemona pasek na ekranie informował: “Pokojowi protestujący w pobliżu Białego Domu zagazowani gazem łzawiącym i ostrzelani gumowymi kulami, aby Trump mógł wykonać kościelną sesję zdjęciową”. Znów, “pokojowi protestujący” – kluczowa fraza i agresywny prezydent, który gazuje i strzela do ludzi tylko dlatego, że chce mieć sesję zdjęciową.
Widz musi mieć świadomość, kto jest agresorem. Dlatego tę samą narrację powtórzył później na swoich stronach lewicowy, skrajnie niechętny Trumpowi, New York Times, który napisał: “Protestujących potraktowano gazem łzawiącym, żeby Trump mógł pozować przy kościele”.
Ustalona wspólnie przez media i polityków narracja rozprzestrzenia się dalszymi kanałami.
Na swoim koncie na Twitterze Joe Biden, rywal prezydenta Donalda Trumpa w listopadowych wyborach, napisał: “On wykorzystuje amerykańską armię przeciwko Amerykanom. Wobec pokojowo demonstrujących użył gazu łzawiącego i strzelał gumowymi kulami”. I dodaje: “Dla dobra naszych dzieci, dla dobra ducha naszego kraju, musimy go pokonać. I naprawdę tak myślę, kiedy mówię: możemy to zrobić tylko razem” .
He's using the American military against the American people.
He tear-gassed peaceful protesters and fired rubber bullets.
For a photo.
For our children, for the very soul of our country, we must defeat him. But I mean it when I say this: we can only do it together. https://t.co/G1yE67q9Nz
— Joe Biden (@JoeBiden) June 2, 2020
Pod swoim wpisem Biden zamieścił informację radia publicznego NPR o tym, że “policja w Waszyngtonie użyła gazu łzawiącego i gumowych kul przeciwko pokojowym demonstrantom, żeby usunąć ich z położonego w pobliżu Białego Domu kościoła św. Jana, w którym w niedzielę wieczorem wybuchł niewielki pożaru. Następnie prezydent Trump poszedł do kościoła, żeby zrobiono mu zdjęcie”. Pod tekstem rozgłośnia zamieściła zdjęcie trzymającego Biblię prezydenta przed świątynią.
Przekaz dnia jest gotowy i multiplikowany w setkach form w innych mediach i przez innych polityków niechętnych Trumpowi. Wszystko wygląda bardzo znajomo? Oczywiście. Możemy nawet, z łatwością, znaleźć odpowiedniki amerykańskich źródeł dezinformacji w “naszych” lokalnych mediach, prawda?