W mieście Nakhon Ratchasima w Tajlandii doszło do tragicznej w skutkach strzelaniny. Żołnierz zaczął strzelać do tłumu.
W sobotę ok. 15 30 czasu lokalnego żołnierz tajskiej armii Jakraphanth Thomma zabił swojego dowódcę oraz jego teściową, po czym ukradł karabin HK33 i amunicję. Następnie ukradł samochód terenowy, którym opuścił garnizon i udał się do centrum handlowego Terminal 21. Kamery monitoringu pokazują, że dotarł do niego ok. 18. Na miejscu zaczął strzelać do przypadkowych osób w tłumie klientów. W trakcie zamieszczał informacje o swoim działaniu na Facebooku.
Około 19 20 strzelec wziął zakładników na czwartym piętrze. Na Facebooku żalił się, że jest zmęczony i ledwo może zginać palec na spuście. Policja sprowadziła na miejsce jego matkę licząc, że ta przekona go do poddania się. Pięć minut po dziesiątej policjanci usłyszeli kolejne strzały. Dziesięć minut po 11 swoją pomoc ogłosiło wojsko. Policjanci rozpoczęli szturm na centrum i w ciągu pół godziny zabezpieczyli trzy pierwsze piętra. W tym samym czasie urwały się relacje medialne – policja poprosiła dziennikarzy o zaprzestanie pracy aby strzelec nie dowiedział się z nich o ich ruchach.
O 2 47 nad ranem padły kolejne strzały. To, co stało się potem, na razie jest niejasne. O 9 rano w niedzielę przedstawiciel policji ogłosił, że sprawca został przez nich zastrzelony.
Na chwilę obecną potwierdzono 26 ofiar śmiertelnych. Liczba ta może jednak wzrosnąć, gdyż wielu spośród 57 rannych jest w ciężkim stanie. Policja uwolniła także ośmiu zakładników, kilku z nich zostało rannych. Jeden policjant stracił życie a dwóch odniosło rany.
Na razie nie wiadomo jakie motywy kierowały sprawcą. Przed atakiem pisał na swoim Facebooku, że szuka zemsty, ale nie napisał na kim i za co. Premier Prayuth Chan-ocha ujawnił, że mogło chodzić o dysputę o ziemię, w której Thomma czuł się pokrzywdzony. Wojsko sugeruje natomiast, że powodem był konflikt żołnierza z jego dowódcą. Tajska policja już prowadzi śledztwo które ma to wyjaśnić.