Brytyjscy politycy nie wezmą udziały w Światowym Forum Ekonomicznym w Davos. Boris Johnson uważa, że zostałoby to źle odebrane przez wyborców.
Organizowane od 1971 roku przez szwajcarską fundację World Economic Forum spotkanie w Davos jest jednym z najsłynniejszych i najbardziej kontrowersyjnych spotkań tego typu na świecie. W jego trakcie politycy mają okazję do dialogu z ekonomistami, szefami wielkich korporacji, miliarderami czy intelektualistami. Zwolennicy forum podkreślają, że pozwala to politykom na dialog nad społecznymi i ekonomicznymi problemami dotykającymi świat. Przeciwnicy twierdzą, że za kulisami mogą zapadać decyzje szkodliwe dla społeczeństw.
W zaplanowanym na przyszły miesiąc forum nie wezmą w tym roku udziału brytyjscy politycy Torysów. Decyzję o tym podjął premier Johnson i ma bezpośredni związek ze zmianą image partii. W tegorocznych wyborach Torysom udało się bowiem zdemolować tzw. Czerwoną Ścianę, jak Brytyjczycy nazywają tradycyjnie lewicowe okręgi wyborcze na północy Anglii, w Walii i w Midlands. Swój stołek stracił nawet były przewodniczący Laburzystów Dennis Skinner, który w okręgu Bolsover w Derbyshire wygrywał wszystkie wybory od 1970 roku.
Zdaniem wielu komentatorów ten gigantyczny odpływ elektoratu lewicy jest związany z tym, że Laburzyści w ostatnich latach zaczęli za mocno koncentrować się na takich sprawach jak LGBT, prawa imigrantów czy ekologia, zapominając o dbaniu o swój elektorat wśród robotników. Nie pomógł również fakt, że większość partii jest bardzo pro-unijna, pomimo tego że wśród ich wyborców Unia nie cieszy się nadmierną popularnością.
Johnson chce to wykorzystać i przeprowadzić zmianę wizerunku Torysów z partii – przyjaciela elit na partię ludową, dbającą o przedstawicieli klasy robotniczej. Rezygnacja z udziału w Davos ma być ku temu pierwszym krokiem. „Skupimy się na realizacji obietnic dla ludu a nie szampanie z miliarderami” – powiedział anonimowo dziennikowi Daily Mail jeden z członków rządu.