Mieszkańcy Nepalu protestują, domagając się powrotu monarchii. 16 lat temu ich protesty doprowadziły do jej obalenia.
Gyanendra Shah po raz pierwszy został królem Nepalu w 1950 roku. Miał wtedy zaledwie trzy lata, ale jego ojciec i dziadek musieli wtedy opuścić kraj. Rok później jego dziadek wrócił i ponownie objął tron. Gyanendra po raz drugi wstąpił na niego w 2001 roku. Wcześniej jego siostrzeniec, książę koronny Dipendra, zastrzelił swojego ojca, króla Birendrę, matkę, siostrę i innych członków rodziny królewskiej, po czym strzelił sobie w głowę. Jego motywy do dzisiaj nie zostały wyjaśnione.
Początkowo rola Gyanendry była czysto symboliczna, nie miał żadnych faktycznych uprawnień do rządzenia. W 2005 roku przejął jednak pełnię władzy, rozpuszczając rząd i parlament z pomocą armii. Wkrótce potem ogłosił stan wyjątkowy, a wielu polityków i dziennikarzy trafiło do więzień. W 2006 roku przeciwko jego rządom wybuchły masowe protesty, które zmusiły go do oddania władzy. Dwa lata później parlament obalił monarchię i wprowadził republikę. Gyanendra musiał opuścić pałac i zostać zwykłym obywatelem.
Agencja AP informuje jednak, że Nepalczykom przestała się podobać republika. W całym kraju wybuchają protesty, których uczestnicy domagają się powrotu Gyanendry na tron. „Wróć królu, ocal kraj. Niech żyje nasz ukochany król. Chcemy monarchii” – skandowali w zeszłym miesiącu na demonstracji w Katmandu. Wielu właścicieli domów, sklepów itp. udekorowało również swoje okna i witryny zdjęciami byłego króla i jego rodziny.
Uczestnicy tych protestów twierdzą, że republika zawiodła. Od obalenia monarchii Nepal miał aż 13 rządów, i ich zdaniem to politycy są winni gospodarczej stagnacji, niestabilności politycznej i korupcji. Ich zdaniem bardziej interesuje ich władza niż rozwiązywanie problemów społeczeństwa.
W Nepalu rzadko wykonuje się sondaże, więc trudno stwierdzić, ilu obywateli popiera powrót monarchii. Największe demonstracje przyciągnęły jednak dziesiątki tysięcy osób. Większość nepalskich partii wyklucza jednak powrót monarchii. Popiera go jedynie Narodowa Partia Demokratyczna, która ma 14 miejsc w parlamencie, ok. 5% całości. Sam Gyanendra, który od abdykacji praktycznie nie pojawia się publicznie, na razie nie skomentował sytuacji.