W nocy z piątku na sobotę w jednym z wrocławskich Okien Życia rozległ się alarm. Opiekujące się nim siostry boromeuszki były jednak zaskoczone tym co w nim znalazły.
Okno Życia jest alternatywą dla matek, które nie mogą wychować swojego dziecka i urodziły go w tajemnicy przed rodziną. Mogą je w nim bez konsekwencji zostawić, a noworodek po badaniach w szpitalu jest kierowany do adopcji. To we Wrocławiu znajduje się w budynku Kongregacji Sióstr Miłosierdzia św. Karola Boromeusza przy ulicy Rydygiera, opiekują się nim siostry boromeuszki.
Okna Życia są skonstruowane tak, że w momencie jego otwarcia z zewnątrz rozlega się alarm, który daje znać jego opiekunom, że w środku znajduje się dziecko. Taki alarm rozległ się we Wrocławiu tuż po godzinie pierwszej w nocy z piątku na sobotę. Zakonnice zapewne pomyślały, że ktoś znowu zostawił im noworodka – od 2009 roku, kiedy je otwarto, miało to miejsce już 20 razy. Po sprawdzeniu czekała ich jednak niespodzianka – na miejscu, zamiast dziecka, zastały wciśniętego do środka 20-letniego mężczyznę.
Siostry wezwały na miejsce policję i straż pożarną. Oficer dyżurny wrocławskiej straży pożarnej powiedział Dziennikowi Zachodniemu, że nie mają pojęcia jakim cudem mężczyzna dał radę wcisnąć się do ciasnej wnęki. Zanim w niej utknął na dobre dość mocno ją pobrudził i zniszczył stojącą w środku kuwetę.
Mężczyznę dość szybko udało się wyciągnąć. Na razie nie wiadomo, dlaczego postanowił wejść do środka. Okazało się bowiem, że był kompletnie pijany i tego powodu rozmowa z nim była mocno utrudniona. Po wylegitymowaniu go policjanci odwieźli go do Wrocławskiego Ośrodka Pomocy Osobom Nietrzeźwym. Przesłuchanie odbędzie się dopiero kiedy wytrzeźwieje.