33-letnia kucharka cierpi na wyjątkowo bolesną chorobę, przez którą nie może normalnie funkcjonować. W szpitalu powiedziano jej, że lekarz będzie miał czas przyjąć ją dopiero za 14 miesięcy.
Mieszkająca w Wielkiej Brytanii Lolita Vaciete od 15 lat pracuje jako kucharka, wychowuje też samotnie syna. W czerwcu zeszłego roku zaczęła odczuwać ból brzucha, ale początkowo uznała, że to nie jest nic poważnego. W ciągu kilku następnych miesięcy ból stawał się coraz bardziej intensywny, a ona sama zaczęła tracić wagę. Powiedziała dziennikarzom, że gdy próbowała się ruszyć, to ból był tak silny, że miała wrażenie, że ktoś wbija jej nóż w brzuch. Była bardzo osłabiona i nie mogła długo stać, bo zaczynała wtedy odczuwać zawroty głowy.
Wybrała się w końcu do Szpitala Uniwersyteckiego w Milton Keynes. Tam zdiagnozowano u niej zespół przekrwienia biernego miednicy mniejszej (PCS). Powiedziano jej, że w następnym miesiącu zostanie umówiona wizyta u hematologa i ginekologa, ale szpital nie zadzwonił. Po kolejnych telefonach dostawała wiadomości, że spotkanie ze specjalistami uległo opóźnieniu. Dopiero w zeszłym miesiącu poinformowano ją, że ginekolog przyjmie ją w kwietniu przyszłego roku, a hematolog dwa miesiące później.
Jej choroba nie zagraża życiu, ale znacznie skomplikowała jej życie. Powiedziała mediom, że nawet zwykłe codzienne czynności, jak odprowadzenie syna do oddalonej o 20 minut marszu szkoły są teraz dla niej poważnym wyzwaniem. Szczególnie ciężko jest jej w okolicach miesiączki, boi się wtedy wyjść z łóżka aby nie zemdleć. W marcu musiała pójść na zwolnienie chorobowe, a restauracja, w której pracowała, płaci jej coraz mniej, przez co ma problemy z opłaceniem rachunków.
Kobieta zadzwoniła do szpitala, rozpłakała się i poprosiła, żeby przyspieszono jej wizytę, ale szpital zgodził się jedynie na przesunięcie wizyty u ginekologa na luty 2024. Jego rzecznik powiedział mediom, że wobec tego, że jej choroba nie zagraża życiu, umówiono ją na pierwszy wolny termin. Ona sama zastanawiała się nad prywatną terapią, ale koszt zabiegu wynosi 4 tysiące funtów i jej na niego nie stać. Rozpoczęła zbiórkę w internecie, ale na razie zebrała dopiero ok. 1/4 potrzebnej kwoty.