W alpejskim kurorcie Val Senales doszło do tragedii. Nagła lawina spowodowała śmierć kobiety i dwóch dziewczynek.
Zdarzenie miało miejsce we włoskich Alpach, w pobliżu granicy z Austrią. Grupa narciarzy została zaskoczona przez nagłą lawinę na lodowcu Val Senales na wysokości 2400 metrów. Śnieg porwał 35-letnią kobietę i dwie dziewczynki, z których jedna według włoskich mediów była jej córką.
Do akcji błyskawicznie ruszyli ratownicy górscy, którym pomagali karabinierzy oraz członkowie Guardia di Finanza – policji walczącej z przemytem i przestępstwami skarbowymi. W poszukiwaniach wzięło udział 70 osób wspieranych przez trzy śmigłowce.
Niestety ich wysiłki spełzły na niczym. Kiedy udało im się dotrzeć do zasypanych kobieta i jedna z dziewczynek już nie żyły. Druga zmarła podczas transportu drogą powietrzną do szpitala. W lawinie obrażenia odnieśli również mężczyzna i 11-letni chłopiec z tej samej grupy, ale ich życie nie jest zagrożone. Według włoskich mediów cała grupa pochodziła z Niemiec.
Thomas Stecher, dyrektor firmy obsługującej lokalny wyciąg narciarski, powiedział mediom, że jego eksperci ocenili rano sytuację i nic nie wskazywało na możliwość zejścia lawiny, przez co zdecydowali się na otwarcie stoku dla narciarzy. Nie wyklucza, że lawina została wywołana przypadkowo przez samych narciarzy.
Lawiny w Alpach w tym sezonie występują wyjątkowo często. W piątek jedna z nich porwała narciarza po austriackiej stronie. Do mężczyzny udało się dotrzeć dopiero po pięciu godzinach, cudem przeżył.