Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson zmaga się od jakiegoś czasu z oskarżeniami, że on i jego ludzie łamali wprowadzane przez rząd obostrzenia covidowe. Teraz do mediów wyciekło kolejne zdjęcie przedstawiające rzekomą imprezę, do której miało dojść w czasie lockdownu.
Nowe zdjęcie opublikował jako pierwszy lewicowy dziennik Guardian. Wykonano je 15 maja zeszłego roku, kiedy trwał jeszcze pierwszy lockdown. Widać na nim premiera, jego żonę i szereg innych osób w ogrodzie przy oficjalnej rezydencji premierów przy Downing Street 10. Na stolikach można dostrzec kieliszki z winem i tace z serami. Według informacji dziennika na tej imprezie obecnych było 19 osób – pomimo tego, że trwał jeszcze lockdown i łamała ona wprowadzone przez rząd Johnsona restrykcje.
It’s one rule for us, and no rule for them. pic.twitter.com/E88C7hwiz3
— Armando Iannucci (@Aiannucci) December 19, 2021
Downing Street nie neguje, że takie spotkanie miało miejsce. Twierdzą jednak, że było to spotkanie robocze, które miało miejsce po konferencji prasowej, i tym samym nie łamało restrykcji. Tego dnia ówczesny sekretarz zdrowia Matt Hancock faktycznie udzielił konferencji, w trakcie której powiedział Brytyjczykom, że mogą spotkać się w miejscu publicznym z jedną osobą spoza swojego domostwa, ale muszą zachowywać odstęp co najmniej dwóch metrów.
Wicepremier Dominic Raab powiedział telewizji Sky News, że Downing Street 10 jest nie tylko miejscem w którym premier pracuje, ale także w którym mieszka razem z rodziną. Stwierdził, że w ciepłych miesiącach spotkania robocze często odbywają się w ogrodzie, a jego zdaniem nie ma nic dziwnego w tym, że żona premiera odwiedziła jego i jego kolegów z pracy w trakcie jednego z takich spotkań. Dodał, że fakt, że na zdjęciu widać alkohol również nie jest dziwny bo „biorąc pod uwagę napięcie pod jakim była Downing Street 10, mogli napić się drinka po zakończeniu spraw formalnych”.
Te tłumaczenia nie przekonują jednak opozycji. „Wygląda na to, że zebrania pracowników wyglądają nieco inaczej kiedy kończyłeś Eton?” – napisała na Twitterze wiceprzewodnicząca Partii Pracy Angela Rayner nawiązując do elitarnej szkoły którą skończył Johnson – „Już dosyć. Powiedz nam natychmiast prawdę o tym, co od początku działo się na Downing Street”.
Specjalizujący się w restrykcjach covidowych prawnik Adam Wagner powiedział, że wątpi w to, żeby to spotkanie faktycznie złamało restrykcje covidowe, ale mogło naruszyć rządowe wskazówki. Dodał, że z samego zdjęcia nie da się określić, że nie było to spotkanie zawodowe, a te były legalne.
To już kolejna afera wokół rzekomych przyjęć do których dochodziło na Downing Street z naruszeniem panujących w UK zasad. Część z nich jest obiektem śledztwa prowadzonego przez starszą urzędnik Sue Gray. Wcześniej prowadził je sekretarz gabinetowy Simon Case, ale odsunięto go kiedy media odkryły, że jedna z tych imprez – świąteczny quiz – miała miejsce w jego departamencie.
Dwa tygodnie temu asystentka Johnsona Allegra Stratton, która była jego rzeczniczką prasową podczas COP26, złożyła też w związku z tymi aferami rezygnację. Do mediów trafiło bowiem nagranie na którym widać, jak przygotowuje się do codziennego briefingu dla mediów – wtedy była jego sekretarz prasową – i w trakcie tej próby żartuje o tym jak okłamać dziennikarzy, że na Downing Street nie było nielegalnej imprezy. To, czy faktycznie była, jest nadal kwestią sporną, ale jej żarty z lockdownu wywołały w Wielkiej Brytanii ogromne oburzenie.