Podczas szczytu pandemii w Nowym Jorku władze miasta musiały składować zwłoki w naczepach-chłodniach z braku miejsca w kostnicach. Okazuje się, że wiele ciał nadal nie zostało pogrzebane.
Nowy Jork był jednym z najgorzej dotkniętych przez pandemię miast w USA. Zanotowano tam 935 tysięcy infekcji i niemal 33 tysiące zgonów. Miasto okazało się nieprzygotowane na tak dużą liczbę nadmiarowych zgonów i szybko skończyło się miejsce w miejskich kostnicach. Problem był tym poważniejszy, że w wielu wypadkach rodziny z różnych powodów nie zgłaszały się do szpitali po zwłoki najbliższych. W kwietniu zdecydowano więc, że jeżeli rodzina nie zgłosi się po zwłoki w ciągu dwóch tygodni, to będą one pogrzebane na wyspie Hart Island, największym w USA cmentarzu komunalnym. Do internetu trafiły wkrótce zdjęcia z drona pokazujące pochówki ofiar pandemii w masowych grobach.
Aby pomóc miastu federalna agencja walcząca z kryzysami, klęskami żywiołowymi etc. FEMA wysłała do niego 85 naczep-chłodni. Te zostały ustawione na pirsie w Sunset Park (Brooklyn) w coś w rodzaju improwizowanej kostnicy. Miało to dać rodzinom ofiar więcej czasu na zorganizowanie uroczystości pogrzebowych. W szczycie pandemii liczba zwłok w tych naczepach sięgała 1300 osób.
Bodies of Hundreds of NY COVID Victims Still in Trucks on Brooklyn Pier.. https://t.co/oEzKfv5uZc pic.twitter.com/qMjDGLWi71
— EMPIRE REPORT (@EMPIREREPORTNY) May 7, 2021
Jak donosi portal The City nawet dzisiaj miasto korzysta z tych chłodni. Dina Maniotis, pracownica Biura Głównego Koronera ujawniła to na spotkaniu z komisją rady miejskiej. Dziennikarze portalu dowiedzieli się, że od kwietnia 2020 roku liczba zwłok w tych ciężarówkach wahała się od 500 do 800, obecnie ma ich być około 650. Większość rodzin ofiar pandemii, które leżą w ciężarówkach, miała już powiedzieć miastu, że chcą, aby byli pochowani na jego koszt na Hart Island lub całkowicie zerwała kontakt z urzędnikami.
Na razie nie jest jasne dlaczego zwłoki tych ofiar, których rodziny już zgodziły się na pochówek na Hart Island, nie zostały tam pochowane. Być może powodem jest to, że zatrudniani przez miasto grabarze nie mogą się z tym wyrobić. Na tej wyspie swoje ostatnie miejsce spoczynku znalazło już ponad milion Nowojorczyków – zwykle osób, które nie miały rodzin lub których rodzin nie było stać na normalny pochówek – a w ostatnich latach dokonywano na niej średnio 1100-1200 pogrzebów rocznie. Tymczasem według biura koronera tylko w zeszłym roku dokonano tam 2666 pogrzebów, a w tym roku już 504. Szacuje się, że co dziesiąty Nowojorczyk zabity przez chińskiego koronawirusa trafił właśnie na tę wyspę. Wielu z nich spoczęło w tymczasowych grobach i zostanie ekshumowanych i przeniesionych na docelowe cmentarze kiedy tylko będzie to możliwe.
Sam cmentarz jak na razie nie jest dostępny dla osób, które chciałyby odwiedzić swoich zmarłych krewnych i znajomych. Stopniowo poprawiająca się sytuacja pandemiczna w mieście sprawiła jednak, że wkrótce się to zmieni i od połowy maja Nowojorczycy znowu będą wpuszczani na Hart Island. Na razie planuje się jednak maksymalnie 20 rejsów promów na tę wyspę, maksymalnie z 10 pasażerami naraz.