31-letnia Brytyjka poddała się aborcji. Cztery tygodnie później już nie żyła – a rodzina obwinia o to jej lekarzy.
Jak informuje Daily Mail 31-letnia Sarah Dunn zdecydowała się na aborcję w kwietniu zeszłego roku, kiedy zaszła w ciążę po raz szósty. Zgłosiła się w tym celu do kliniki Elizabeth Street Surgery w mieście Blackpool, gdzie zabito jej dziecko. Po „zabiegu” poskarżyła się prowadzącemu ją lekarzowi, dr Sanjeevowi Maharajowi, na krwawienie z narządów rodnych. Lekarz wykonał podstawowe testy krwi i wysłał ją do domu.
Jakiś czas później zadzwoniła do kliniki skarżąc się na nudności, potliwość i ból brzucha. Umówiła się ze swoim lekarzem na teleporadę. Zanim jednak do niej doszło poczuła się na tyle źle, że karetka zawiozła ją do szpitala. Tam dzień później zmarła. Wcześniej testy wykazały, że ma sepsę. Zdaniem dr Alison Armor, która przeprowadziła sekcję jej zwłok, uważa, że sepsę spowodowała infekcja paciorkowcami do której doszło w trakcie aborcji.
Obecnie w sprawie jej śmierci trwa dochodzenie w blackpoolskim ratuszu. Maharaj twierdzi, że nie zrobił nic złego. Jego zdaniem kobieta zniosła „zabieg” dobrze i nie wykazywała żadnych objawów infekcji. Miał wykonać wszystkie standardowe testy, a te wykazały jedynie nieco podwyższoną szybkość bicia serca. Stwierdził, że gdyby już wtedy skarżyła się na bóle brzucha, to skierowałby ją do szpitala, ale skoro tego nie zrobiła, to zdecydował się wysłać ją do domu. Zauważył, że w środku pandemii bez istotnego powodu i tak nie zostałaby do niego przyjęta.
Reprezentujący jej rodzinę Richard Baker uważa jednak inaczej. Twierdzi, że kobieta nie osierociłaby piątki dzieci gdyby zapewniono jej odpowiednią opiekę lekarską. Na to jednak nie było szans bo tego dnia Maharaj był jedynym lekarzem ogólnym w tej klinice i miał pod swoją opieką pięć tysięcy pacjentów. Wątpi również w to, że lekarz ostrzegł ją przed potencjalną infekcją – tak zeznał, ale jak zauważył prawnik nie ma po tym żadnego śladu w jego notatkach.
Sama klinika w której zainfekowano Dunn była w zeszłym roku obiektem śledztwa HSIB – agencji badającej bezpieczeństwo w placówkach medycznych. W maju tego roku swoją własną inspekcję przeprowadziła również podobna organizacja rządowa CQC. Obydwie inspekcje wykazały szereg poważnych nieprawidłowości i stwierdziły, że pacjenci nie otrzymywali wystarczająco dobrej opieki. W związku z tymi inspekcjami klinika w zeszłym tygodniu została zamknięta.