Aktualizacja, 18 listopada 2021:
Na prośbę Autorki opinii dodajemy informację, że jej wypowiedź ma charakter czysto prywatny i nie jest związana z pełnionymi przez nią obowiązkami.
Nasza rozmówczyni pracuje w jednej z polskich placówek dyplomatycznych. Na co dzień zajmuje się sprawami politycznymi polskiej misji dyplomatycznej, w jednym z najbardziej niespokojnych miejsc na świecie. Na kwestiach dotyczących uchodźców, migrantów i repatriantów zna się jak mało kto w Polsce. Tą tematyką zajmuje się od lat. Dodajmy przy tym, że nie jest typem urzędnika siedzącego za biurkiem. Wsiąka w temat i bada go od środka. Na chłodno, niezwykle precyzyjnie, ze znawstwem i olbrzymim analitycznym talentem. Chcielibyśmy przybliżyć naszym Czytelnikom jej relację pokazującą jak wygląda kwestia kryzysu migracyjnego od samego źródła problemu. Czym kierują się ludzie, którzy stoją aktualnie na polsko-białoruskiej granicy? Jaka jest ich motywacja? Czy mają świadomość tego, że są wykorzystywani przez białoruskie służby? Co sądzą o pracy polskiego wojska i naszej Straży Granicznej? Jak zdobywają wiedzę o tym, co czeka ich w Europie?
– Po nitce do kłębka dokopałam się do prywatnych forów imigrantów, zatytułowanych np. „Przybycie na Białoruś”, czy „Migracja arabska do Europy” (…) to komunikatory migrantów i tak jest, że na jednym podany link do drugiego, a tam do kolejnego i ani się człowiek obejrzy, to tak podąża w głąb, jak z tymi ruskimi matrioszkami, otworzy jedną, wydawałoby się, ostatnią, ale jednak zawsze przedostatnią (…) – zdradza analityczka.
Co można przeczytać na takich forach?
“(…) nie ma przede wszystkim ani jednego komunikatu, a przejrzałam ich dziesiątki, jeśli nie setki, o tym, że ktokolwiek z nich ucieka przed prześladowaniem i szuka schronienia. Innymi słowy, nikt nie przedstawia się tam jako uchodźca. Nie znaczy to, że nie wspominają o procedurze azylowej, bo wspominają, ale wcale nieczęsto, za to zawsze wyłącznie w instrumentalnym ujęciu. Czyli jak złożyć wniosek o azyl, do procedury się nie kwalifikując. (…) Oczywiste jest, że ani na BY ani w PL, tylko dalej na Zachodzie. Czyli tam, gdzie i świadczenia są wyższe i społeczności muzułmańskie liczniejsze. Stąd próba nielegalnego przekroczenia granicy, „aby nie zostawić odciska palca”, bo złożenie wniosku o azyl w jednym państwie UE wyklucza wszczęcie podobnej procedury w innym” (podkreślenie red.).
Uciekają w poszukiwaniu lepszego życia i próbują wyrwać się z biedy?
– (…) znajdźcie Araba, który powie, że jest biedny. Nie ma takich historii. Ci ludzie nie tylko mają na opłacenie przemytników (kilkanaście tys. euro), ale też np. są nie najgorzej ubrani. Przy okazji, na nasze uwagi, że w drogich kurtkach i butach, reagowali między sobą, że może w Europie ludzie o siebie nie dbają (…)” – pisze analityczka.
Jedną z najbardziej bulwersujących spraw w mediach, także na zachodzie Europy, jest kwestia dotycząca najmłodszych uczestników tego kryzysu i tego, co ta podróż oznacza dla nich. Także i tę sprawę można odnaleźć we wspomnianej analizie:
– Kolejna sprawa to cierpienie dzieci. Chłód, głód i niewygody. To prawda, czasem mowa o tym na forach, ale nikt z Arabów, Kurdów czy kto tam jest, z taką chęcią nie obwinia o zaistniały stan rzeczy polskiej SG, co nasi aktywiści. Migranci zdają sobie bowiem sprawę, że to ich decyzja, włóczęga to ryzyko wkalkulowane w trudy migracyjnych podróży – czytamy.
Zaskakiwać może skala nielegalnych podróży.
– Jest cała sieć komunikacji – nazwałabym ją podziemnej – tzn. poza oficjalnym obiegiem. Jest takie jedno forum prowadzone po arabsku, „Z Turcji do Europy” i tam praktycznie same ogłoszenia „przewoźników”. Np. „Pobyt w Moskwie 3 dni, wyjazd do Holandii. Sprawdzone biuro”, albo „Wywozimy samochodami z Moskwy do Niemiec dziewczęta”, albo: „Z Białorusi do Niemiec. Piechotą 2 godziny.” Tak, tak, oczywiście są tu i oszuści. Ale jest np. jeden pan, podający swojego syryjskiego Whatsappa (przekazane służbom granicznym), który ma bardzo rozwiniętą sieć przemytniczą właśnie na naszej granicy. I na jednym z komunikatorów puszcza reklamy swoich usług, a te wyglądają tak, że jakieś śniade młode chłopaki, z różnych stron świata, opowiadają, jak to skorzystali i decyzja ta odmieniła ich życie. I to wszystko tak topornie nagrane, bo młode byczki opowiadają, a na środku ekranu przez cały czas trwania filmiku, wielkimi literami napis, imię i nazwisko „przewoźnika” i jego numer telefonu – kontynuuje analityczka.
Wpis podsumowuje lista złożona z kilku punktów, które obrazują tematykę kryzysu od strony migrantów:
– 1. Zdają sobie sprawę z nielegalności procederu, na który się zdecydowali.
2. Obrót spraw ich zaskoczył, ale ani myślą wracać do domu. „Trzeba czasu i cierpliwości”. Nie chcą też azylu w PL. Okrzyki „azyl”, „help” etc. na potrzeby kamer.
3. Nie gardzą, jak aktywiści, dziennikarze, celebryci polską Strażą Graniczną. Nie oszukujmy się, nie ma tu wielkiej miłości, ale rozumieją, że państwo broni swojej granicy. „Jesteśmy migrantami, nie buntownikami”. Hasło jest na swój sposób ujmujące, nie? Ale uwaga, „porusza” w nim przede wszystkim to, że nielegalną migrację uznają migranci za swoje prawo. A i ze strony aktywistów widoczne jest przyzwolenie na wpuszczenie ludzi szukających lepszego życia, zwłaszcza jeśli teraz ich życie zagrożone jest przez zbliżającą się zimę.
4. Idą po lepsze życie, ale nie z biedy. Po prostu w Europie, jak mniemają, będzie im się żyło wygodniej. Nadto uznają, iż po części im się to należy (w końcu, ich zdaniem, EU przyczyniła się do zniszczenia ich krajów czy życia).
5. „Obecnie wiele migrantów żyje w polskich lasach, licząc na pomoc Polaków.”
– czytamy.
Wpis kończy informacja o tym, co migranci na swoich kanałach komunikacyjnych sądzi o aktywistach, którzy zajmują się nimi na terenie Europy. Nikt nie ma złudzeń co do tego, że wiele organizacji charytatywnych i pozarządowych wykorzystuje ich kwestię instrumentalnie. Migranci chętnie “(…) przyjmują pomoc, nieraz może i ważną pod kątem medycznym, ale traktowaną jako konieczny – znów – instrument do osiągnięcia celu“.