Dziennikarzom portalu Epoch Times udało się dotrzeć do dyrektora chińskiego domu pogrzebowego. Jego słowa sugerują, że chiński rząd ukrywa przypadki śmierci z powodu koronawirusa.
Dyrektor domu pogrzebowego z Jining, jakieś 600 kilometrów od Wuhan, powiedział dziennikarzom, że do jego krematorium z chińskich szpitali zaczęło trafiać ciała w których lekarze jako powód śmierci podali „niezidentyfikowane zapalenie płuc”. Jego pracownicy zaczęli podejrzewać, że tak naprawdę są to ofiary koronawirusa, co wywołało wśród nich panikę.
Dyrektor powiedział dziennikarzom, że do jego firmy trafiło 5 lub 6 ciał z takimi opisami. Wtedy postanowił zasięgnąć informacji u lokalnych władz. Urzędnicy zapewnili go, że w jego mieście nie było żadnych śmiertelnych przypadków koronawirusa, po czym opisane tak ciała przestały się u niego pojawiać. Zapytani przez dziennikarzy przedstawiciele szpitala z którego wysłano te ciała nie potwierdzili ani nie zaprzeczyli, że były to ofiary koronawirusa, twierdząc zamiast tego, że nie mają możliwości przeprowadzania testów na jego obecność.
To nie są pierwsze takie doniesienia płynące z Chin. W lutym pojawiły się liczne pogłoski, że do krematoriów w okolicach Wuhan trafia tyle ciał, że te muszą szukać nowych pracowników bo nie dają sobie z nimi rady – co sugerowałoby, że ten nagły wzrost to ofiary koronawirusa, które nie znalazły się w oficjalnych statystykach. Weryfikacja prawdziwości tych doniesień może jednak okazać się niemożliwa.