Ambasador USA Georgette Mosbacher pochwaliła Polskę za wypełnianie zobowiązań wobec NATO. Zasugerowała również, że mogą do nas trafić amerykańscy żołnierze stacjonujący obecnie w Niemczech.
12 czerwca szef gabinetu prezydenta Krzysztof Szczerski potwierdził, że porozumienie w sprawie zwiększenia obecności militarnej USA w Polsce zostało zaakceptowane przez Andrzeja Dudę i Donalda Trumpa. Liczba amerykańskich żołnierzy trwale stacjonujących w Polsce ma wzrosnąć o około 1000 osób.
W trakcie wspólnej konferencji prasowej Donald Trump podkreślił jednak, że USA nie wyślą do Europy dodatkowego personelu. Zamiast tego do Polski mają trafić żołnierze, którzy „mogą być przeniesieni z Niemiec bądź z innego miejsca”.
Wpis ambasador Mosbacher na facebooku zdaje się sugerować, że właśnie takie są plany USA. „W przeciwieństwie do Niemiec, Polska wypełnia zobowiązanie do wydatkowania 2% PKB na rzecz NATO” – napisała ambasador – „Chętnie byśmy powitali w Polsce amerykańskich żołnierzy stacjonujących w Niemczech”.
Obecność militarna USA w Niemczech ma związek z Zimną Wojną, kiedy Republika Federalna Niemiec była państwem granicznym Zachodu. W momencie zjednoczenia Niemiec stacjonowało tam 200 tysięcy amerykańskich żołnierzy, ale liczba ta stopniowo malała, obecnie w Niemczech stacjonuje ponad 35 tysięcy żołnierzy. To największy kontyngent amerykańskich sił zbrojnych w Europie – to ponad połowa wszystkich żołnierzy USA na starym kontynencie.
Przesunięcie wojsk z Niemiec do Polski jest bardzo realnym rozwiązaniem. Państwa NATO umówiły się, że będą przeznaczać minimum 2% swojego PKB na obronność, ale mało które dotrzymuje tego słowa. Amerykanie od lat się o to złoszczą twierdząc, że inni oszczędzają na wydatkach na wojsko bo wiedzą, że USA, wydająca na zbrojenia dwa i pół raza więcej niż europejscy członkowie NATO razem wzięci, ich obroni. Protesty w tej sprawie stały się szczególnie częste i natarczywe za czasów prezydentury Donalda Trumpa a Niemcy – wydające na obronność 1,2% PKB – stały się jego ulubionym celem.