Mińsk kreuje się na rząd “opatrujących uchodźców”. Nie uwierzycie, co reżim Łukaszenki mówi nt. Polski, Litwy i Łotwy Najnowsze wiadomości ze świata

Mińsk kreuje się na rząd “opatrujących uchodźców”. Nie uwierzycie, co reżim Łukaszenki mówi nt. Polski, Litwy i Łotwy

Białoruś oskarża Litwę, Łotwę i Polskę o „siłowe” wypychanie z kraju nielegalnych migrantów, którzy trafiają tam z Białorusi. Swój udział w wywołaniu kryzysu oficjalny Mińsk odrzuca, podkreślając swoją humanitarną postawę, np. opatrywanie ran migrantów.

W nocy z soboty na niedzielę litewska straż graniczna nie wpuściła do kraju blisko pięćdziesięciu nielegalnych migrantów podały białoruskie media niezależne, powołując się na stronę litewską.

Ta poinformowała również o kilku większych grupach osób, które znajdują się po stronie białoruskiej, lecz nie zbliżają się do granicy.

Zapewniono również, że pogranicznicy i żołnierze na Litwie nie stosowali wobec migrantów broni, środków specjalnych ani przemocy fizycznej.

Białoruski Państwowy Komitet Graniczny opublikował natomiast w niedzielę kolejny komunikat, w którym informuje o odnalezieniu na „linii granicy” starszą „półomdlałą” kobietę w towarzystwie dwóch mężczyzn. Po udzieleniu pomocy medycznej miała ona poinformować, że na granicę odwieźli ją litewscy funkcjonariusze.

„Zmierzali na Litwę, by prosić o status uchodźcy, lecz w odpowiedzi funkcjonariusze morzyli ich głodem, grozili użyciem siły fizycznej, a także śmiercią w przypadku powrotu” – podano. Do komunikatu załączono filmik, na którym widać leżącą kobietę, pracownik pogotowia owija jej stopę bandażem. Twarzy kobiety na nim jednak nie widać, na wideo nie ma jej wypowiedzi.

W sobotę Komitet Graniczny pokazał inną grupę nielegalnych migrantów, którzy mieli być wywiezieni z terytorium Łotwy.

„W dniach 24-27 sierpnia łotewscy pogranicznicy praktycznie otwarcie przywożą obcokrajowców na linię granicy na odcinku połockiego oddziału granicznego, a następnie przemocą, przy użyciu siły fizycznej i psów służbowych, zmuszają do naruszenia granicy z Białorusią. Często po prostu zostawiają tych ludzi, w tym kobiety i dzieci w środku lasu bez jedzenia i odzieży” – podano 28 sierpnia na stronie GPK. Działania Łotyszy określono jako „nieludzkie”.

Podobne materiały strona białoruska publikowała dotąd o sytuacji na granicy z Litwą, Łotwą i Polską. Powołując się na migrantów, Komitet Graniczny twierdzi, że byli oni „siłą wypychani” z krajów ościennych, stosowano wobec nich przemoc i groźby. Niektóre obrażenia, m.in. siniaki czy zadrapania, demonstrowano w materiałach wideo.

14 sierpnia strona białoruska poinformowała: „Polska straż graniczna dostarczyła na linię granicy obcokrajowca, który ma obrażenia. Mężczyzna, obywatel Iraku, ma silnie rozciętą brew. Nie otrzymawszy pomocy od polskich struktur siłowych, zwrócił się do białoruskich pograniczników. Ci bezpośrednio na linii granicy opatrzyli jego ranę” – twierdzi Państwowy Komitet Graniczny, odpowiedzialny za ochronę białoruskiej granicy.

Publikowano m.in. informacje o migrantach, których „w sposób zorganizowany” mieli na granicę dostarczyć polscy funkcjonariusze (14 sierpnia), zatrzymaniu na granicy z Litwą grupy pięciu Irakijczyków, którzy mieli „ślady użycia przemocy przy użyciu broni palnej i ugryzień psów” (4 sierpnia).

„Mężczyzna o niesłowiańskim wyglądzie został znaleziony przez białoruską straż graniczną w stanie ciężkim. Funkcjonariusze próbowali udzielić mu pomocy, jednak mężczyzna zmarł. Incydent miał miejsce na granicy białorusko-litewskiej w pobliżu miejscowości Bieniakonie” – podano. Później media pokazały nagrania wideo z kostnicy, demonstrując trupa mężczyzny. Opublikowano również wizerunek mężczyzny, który miał znaleźć pobitego, a który okazał się emerytowanym wojskowym.

W materiałach publikowanych przez GPK i białoruskie media państwowe autorzy najczęściej powołują się na migrantów lub pokazują ich wypowiedzi z nałożonym głosem lektora, co sprawia, że są one trudne do zweryfikowania. W niektórych migranci mówią po angielsku lub rosyjsku.

W przypadku grupy koczującej na Białorusi przy granicy z Polską w komunikatach i relacjach pojawia się informacja, że migranci zostali zatrzymani na terytorium Polski, a następnie przywiezieni na granicę i wypchnięci poza jej linię. Strona polska zaprzecza tym informacjom, jednak na Białorusi wersja ta jest przedstawiana jako pewna i sprawdzona. Podobnie jest w przypadku zarzutów pod adresem służb granicznych Litwy i Łotwy.

Mińsk zaprzecza przy tym oskarżeniom UE o „wywołanie kryzysu granicznego”. Swoje działania przedstawia w pozytywnym świetle, m.in. pokazując, jak nielegalnym migrantom udzielana jest pomoc medyczna i humanitarna.

W oświadczeniach białoruskich władz oraz w telewizji państwowej konsekwentnie budowana jest narracja o tym, że sąsiadujące z Białorusią kraje UE – Litwa, Łotwa i Polska łamią prawa UE, zobowiązania międzynarodowe i prawa człowieka. Przede wszystkim kładziony jest nacisk na to, że funkcjonariusze służb w tych krajach jakoby regularnie stosują przemoc wobec migrantów lub przynajmniej zachowują się niehumanitarnie.

Z drugiej strony pojawiają się informacje, że osoby próbujące przekroczyć granicę poza przejściami granicznymi po informacji, że jest to nielegalne, chcą wrócić na Białoruś, jednak uniemożliwiają im to białoruskie służby.

„Wielu migrantów, zatrzymanych na granicy Łotwy i Białorusi, mówiło, że chce wrócić jak najszybciej do domu, jednak Białorusini wypychali ich siłą” – mówił w łotewskim radio LETA szef łotewskiej służby granicznej Guntis Pujats. Kilka tygodni temu Łotwa opublikowała wideo (z datą 13 sierpnia), na którym widać, jak w różnych miejscach białoruscy uzbrojeni funkcjonariusze w różnych umundurowaniach odgradzają grupy migrantów od strony białoruskiej.

Również na nagraniach z koczowiska migrantów przy polskiej granicy widać, że po stronie białoruskiej stoją białoruscy funkcjonariusze. Według białoruskich władz migranci nie są zainteresowani powrotem na Białoruś.

Strona unijna uważa, że Białoruś celowo przekierowuje na terytorium graniczących z nią państw unijnych grupy nielegalnych migrantów. Liczba ich rośnie od wiosny, a pierwszym krajem, który doświadczył masowego napływu migrantów, przekraczających granicę poza wyznaczonymi przejściami, była Litwa. Gwałtowny wzrost nastąpił pod koniec maja (tuż po incydencie z wymuszonym lądowaniem w Mińsku lotu Ryanair z Aten do Wilna i aresztowaniem Ramana Pratasiewicza).

Na początku lipca Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że Białoruś nie będzie wstrzymywać nielegalnej migracji, ponieważ z powodu sankcji, „nie ma na to ani pieniędzy, ani sił”, przypominają media.

Obawiając się kryzysu bezpieczeństwa, Litwa podjęła decyzję o zawracaniu migrantów. Wkrótce potem zrobiła to Łotwa, która również odnotowała wzrost liczby nielegalnych przekroczeń granicy. Wtedy nielegalni migranci przekierowali się na granicę z Polską.

Dzięki staraniom UE wstrzymano bezpośrednie loty z Iraku na Białoruś, jednak z informacji mediów wynika, że migranci nadal podróżują, np. z przesiadką w Stambule.

Źródło: PAP Autor: rsp/ tebe/
Fot.

Polecane artykuły

Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików cookies w Twojej przeglądarce.

Zamknij